14.7 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Prezydent USA na podsłuchu

Izrael podsłuchiwał Trumpa!

Izrael podsłuchiwał amerykańskiego prezydenta – twierdzi renomowany portal Politico.

Skandal szpiegowski w USA z Izraelem w roli głównej. Umieszczenie trzech urządzeń szpiegujących telefony komórkowe w pobliżu siedziby amerykańskiego prezydenta (Białego Domu) zarzucił Izraelowi renomowany portal zajmujący się polityką Politico. Dziennikarze powołali się na trzech byłych wysokich rangą urzędników USA i ustalenia FBI. Prezydent Donald Trump próbuje wygasić aferę, publicznie rozgrzeszając władze Izraela.
„Nie wierzę. Nie sądzę, żeby Izraelczycy nas szpiegowali. Naprawdę trudno mi w to uwierzyć” – mówił dziennikarzom Trump. „Moje stosunki z Izraelem były świetne. Wszystko jest możliwe, ale nie wierzę” – zakończył Trump. Słynący z barwnego języka i ogromnej pewności siebie amerykański prezydent tym razem wydawał się zmieszany i zakłopotany. Taka deklaracja bynajmniej nie wyciszyła afery. Później zdementowali ją w mediach (anonimowo) wysocy rangą urzędnicy amerykańskiej administracji i sam izraelski premier Benjamin Netanjahu.

Powrót do przeszłości
Pomysł, że Izrael będzie szpiegował swojego największego sojusznika i dobroczyńcę, Stany Zjednoczone, nie jest tak absurdalny, jak mogłoby się wydawać. W 1985 r. Izrael został przyłapany na wykradaniu sojusznikowi dokumentów. Jonathan Pollard, analityk amerykańskiej marynarki wojennej, został przyłapany na szpiegostwie. Został skazany na dożywotnie więzienie. Przez 30 lat Izrael bezskutecznie zabiegał o jego zwolnienie. Wyszedł na wolność dopiero w 2015 r., a i tak miał zakaz opuszczania Stanów Zjednoczonych. W historii obu państw było więcej poważniejszych skandali. W 1995 r. Viktor Ostrovsky, były pułkownik armii izraelskiej i agent Mosadu, opublikował wspomnienia. Oskarżył w nich Mosad o próbę zamachu na prezydenta USA Georga H. Busha w 1991 r. (ojca późniejszego prezydenta w latach 2000–2008 Georga W. Busha). Dwa tomy wspomnień Ostrovskiego stały się światowymi bestsellerami.

Izraelowi, mimo prób sądowych i innych nacisków, nie udało się wstrzymać dystrybucji książki. Według Ostrovskiego jesienią 1991 r. Mosad planował zabić Busha podczas jego wizyty w Madrycie. Winę za zamach zamierzano zwalić na Palestyńczyków. Zespół zabójców Mosadu (tzw. Kidon) pojmał trzech palestyńskich ekstremistów: Beijduna Salameha, Mohammeda Husseina i Husseina Shahina. Mosad zainspirował wysyłanie serii ostrzeżeń dla amerykańskich służb o grożącym Bushowi zamachu. Podawał nawet konkretnie frakcję (związaną z terrorystą Abu Nidalem), która miała stać za przygotowaniem zamachu. Na kilka dni przed wizytą Busha w Hiszpanii tamtejsza policja otrzymała ostrzeżenie, że komando palestyńskich zabójców planuje akcję w Madrycie. Mosad posiadał wówczas dostęp do planów madryckiego Royal Palace. Agenci tej służby planowali podprowadzenie zabójców blisko Busha, zabicie ich w trakcie zamieszek, tuż po tym, jak „dokonaliby” zamachu. W ten sposób nie tylko wykonano by zamach, ale także Mosad zyskałby kolejne punkty. Ostrzegł bowiem sojusznika i zlikwidował zabójców. W konferencji brały udział przedstawiciele państw oskarżanych o wspieranie terroryzmu (Syria) i to na nich planowano zrzucić winę za ułatwienie wejścia na bezpieczny teren zamachowcom.

Do zamachu nie doszło m.in. dzięki Ostrovskiemu, który po otrzymaniu przecieku z Mosadu przekazał kanadyjskim politykom, że Mosad, chcąc storpedować proces pokojowy, może zabić amerykańskiego prezydenta, a winę zwalić na Palestyńczyków. Ostrzeżenie zostało przekazane także amerykańskiemu kongresmenowi z Kalifornii Pete’owi McCloskey’owi. 20 października 1991 r. McCloskey przekazał ostrzeżenie amerykańskim służbom chroniącym prezydenta (Secret Service). Mimo zgłoszonych przez amerykański wywiad CIA zastrzeżeń, że „zdrajcy Izraela” tj. Ostrovskiemu nie można ufać, 24 października agenci SS poprosili o spotkanie z Ostrovskym w Kanadzie. Planowany zamach został opisany przez amerykańską prasę (Jacka Anderson oraz Jane Hunter). Dlaczego Mosad chciał śmierci Busha? Otóż zamroził on za torpedowanie procesu pokojowego (przez rozbudowę izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu) 10 mld USD (40 mln zł, w dzisiejszych pieniądzach, mniej wartych, to 2 lata programu 500 plus na jedno dziecko w Polsce, czyli ogromne kwoty) kredytów dla Izraela. Było to szczególnie bolesne, bo rząd Icchaka Szamira miał poważne kłopoty finansowe. Izraelczycy ukuli wówczas powiedzenie Am-Bush (ang. zasadzka). Nie ma dowodów na to, że władze Izraela wiedziały o planach Mossadu. Pokazuje to jednak, że we współczesnej polityce, nawet między demokratycznymi krajami i to sojusznikami, możliwe są działania skrajnie wrogie, które niekoniecznie musi inspirować oficjalny rząd. Dlatego dementi premiera Netanjahu nie musi być fałszywe. On zwyczajnie mógł nie wiedzieć, co robią podległe mu służby.

Zadziwiający brak reakcji
To, co szokuje amerykańską opinię publiczną, to fakt, że po odkryciu urządzeń szpiegujących przez pracowników Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie wdrożono standardowych procedur. Nawet po tym, jak FBI wraz z innymi agencjami ustaliły, że urządzenia pochodziły z Izraela. Nikt nie szukał winnych ani nie próbował oficjalnie piętnować Izraela za zachowanie, które narusza wszelkie normy współpracy między bliskimi sojusznikami. Administracja Donalda Trumpa uchodzi za jedną z najbardziej proizraelskich w historii. Zdecydował się on na przekór społeczności międzynarodowej uznać okupowaną przez Izrael od 1967 r. Jerozolimę za jego stolicę. To sprawiło, że konflikt izraelsko-palestyński przybrał na sile. Trump, również wbrew społeczności międzynarodowej, poparł aneksję syryjskich Wzgórz Golan, także okupowanych przez Izrael od 1967 r. Te działania Trumpa skutkowały ostrą krytyką mediów. W „New York Times” opublikowano ostrą karykaturę, która przedstawiała Trumpa jako ślepca, prowadzonego przez psa przewodnika, który wyglądał jak izraelski premier Benjamin Netanjahu. Karykaturę okrzyknięto antysemicką i gazeta kajała się za jej publikację, dobrze jednak oddaje ona klimat relacji izraelsko – amerykańskich. „NYT” uznawany jest bowiem za lewicowe proizraelskie medium.

Na winę Izraelczyków wskazuje nie tylko pochodzenie szpiegowskiego sprzętu, ale także wiedza, którą posiadali żydowscy politycy o szczegółach prowadzonych w Białym Domu rozmów. Według Politico amerykańscy urzędnicy raportowali, iż ich izraelscy koledzy posługują się wiedzą i sformułowaniami używanymi w wewnętrznych obradach w Białym Domu. Te sformułowania, a nawet dokładne zwroty, nigdy nie były publikowane w mediach, mimo to były znane Izraelczykom. Zdaniem amerykańskich mediów przeciek do Politico, to ostrzeżenie dla Izraela, aby zaprzestał agresywnego pozyskiwania informacji na temat działań swojego kluczowego sojusznika. Nieoficjalnymi kanałami miano dać Izraelowi do zrozumienia, że wcześniej czy później za takie działania zostaną wyciągnięte konsekwencje. Pozostaje też jedna kwestia. Skoro Izrael pozwala sobie na takie działania wobec USA, najsilniejszego państwa na świecie, to w jaki sposób traktuje np. Polskę, której pozycja jest nieporównywalnie słabsza?

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze

Korea a sprawa polska

Lekcje ukraińskie

Wojna i rozejm

Parasol Nuklearny