e-wydanie

6.1 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia 2024

SKOK-i niewarte nawet złotówki

Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe to faktyczni bankruci. Tak wynika z najnowszego raportu KNF. Wiele wskazuje na to, że stworzony przez senatora PiS Grzegorza Biereckiego sektor usług finansowych zakończy działalność w epoce „dobrej zmiany”.

Jeszcze niedawno prężnie działający sektor SKOK przeżywa trudny okres. Z opublikowanego właśnie raportu Komisji Nadzoru Finansowego wynika nawet, że może to być koniec kas. Przed objęciem w 2012 r. nadzoru nad kasami przez Komisję Nadzoru Finansowego istniało 55 kas. Do dziś przetrwało ich 41. Z 14, których już nie ma na rynku, pięć zostało przejętych przez banki, jedna przez inną kasę, dwie połączyły się, a siedem albo już zbankrutowało albo zostało zawieszonych i są w trakcie rozpoznawania przez sądy wniosków o ogłoszenie upadłości. Aż w 32 kasach i w samej Kasie Krajowej weszły w życie nakazane przez KNF postępowania naprawcze.

Dotychczas oficjalna linia przedstawicieli kas głosiła, że działania KNF są polityczną nagonką. Jednak teraz, gdy Komisja ma nowego przewodniczącego, nic nie wskazuje na to, by sytuacja SKOK-ów miała się polepszyć.

Opublikowany przez KNF „Raport o sytuacji spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych” nie pozostawia złudzeń. Jest bardzo źle. Co więcej, ukazuje, że jest z każdym rokiem coraz gorzej. Teoretycznie likwidacja 14 najsłabszych kas powinna raczej pozytywnie odbić się na całym sektorze.  Jest jednak dokładnie odwrotnie. Sytuację sektora KNF określa wprost, jako „bardzo trudną”. Najlepiej to ukazuje spadek aż o jedną trzecią funduszy własnych całego sektora. Jak czytamy w raporcie: „Fundusze własne – obliczone zgodnie z ustawą z dnia 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych na koniec września 2016 r. wynosiły 359,5 mln zł i w stosunku do końca 2015 r. ich wartość obniżyła się o 206,7 mln zł. Spadek ten nastąpił pomimo objęcia i opłacenia w niektórych kasach udziałów nadobowiązkowych przez Kasę Krajową. Uwzględniając dodatkowo wyniki inspekcji przeprowadzonych w kasach przez UKNF oraz wnioski z prowadzonego nadzoru analitycznego, wartość funduszy niektórych kas powinna być istotnie obniżona, a ich łączna wartość w całym sektorze prezentowana na poziomie nie wyższym niż (-) 65 mln zł (wedle szacunków korekty powinny być dokonane na poziomie co najmniej (-) 424,9 mln zł)”. To nie pomyłka – dramatyczny spadek o 1/3 to wynik podania przez kasy nieprawdziwych, zawyżonych danych. Po ich skorygowaniu wychodzi, że fundusze nie spadły nawet do zera. Są ujemne.

Dokument KNF ukazuje nie tylko skalę odpływu pieniędzy ze SKOK. Równie niepokojące są te fragmenty raportu, które podkreślają zakłamywanie przez kasy swoich danych finansowych. Oczywiście Komisja zastrzega, że nie dotyczy to wszystkich: „Dane prezentowane przez niektóre kasy w sprawozdawczości nie uwzględniają w pełni ustaleń nadzoru inspekcyjnego i analitycznego. W świetle tych ustaleń wyniki niektórych kas powinny zostać istotnie skorygowane. Uwzględnienie tych korekt wpłynie również na poziom funduszy własnych kas”. Raport nie precyzuje, które konkretnie kasy fałszują swoje dane finansowe. Jednak jeżeli wymusza to korektę funduszy własnych z 359,5 mln zł do -65 mln zł, to jest zupełnie oczywiste, że nie chodzi tu o małe podmioty.

Trzeba powiedzieć to, że nie jest to jednorazowa sytuacja. Z raportu wynika, że konkretne kasy ukrywają swoją prawdziwą sytuację od samego początku: „W okresie od stycznia 2013 r. do daty sporządzenia niniejszego raportu przeprowadzono inspekcje w 48 kasach, posiadających łącznie 99,9 proc. aktywów sektora. Wartość wyników finansowych w tych kasach zgodnie z ustaleniami nadzorczymi powinna być skorygowana o 874 mln zł, w tym kwota korekt 424,8 mln zł nie została jeszcze uwzględniona w sprawozdawczości kas na koniec września 2016 r. W przypadku 6 kas Komisja Nadzoru Finansowego w 2014 r. zleciła dodatkowe badania zatwierdzonych sprawozdań finansowych za rok 2013. Łączna kwota korekt wskazanych przez biegłych rewidentów do sprawozdań finansowych za 2013 r. w pięciu kasach (jedna kasa odmówiła realizacji badania) wynosiła 995 mln zł”.

SKOK-i się zwijają

Żeby zmniejszyć koszty działalności, kasy likwidują kolejne oddziały i placówki. „W kasach prowadzących działalność liczba placówek obniżyła o 154 punkty sprzedażowe, tj. o 10,8 proc. Liczba członków kas nieznacznie wzrosła o 2,5 tys., tj. o 0,13 proc. Wartość depozytów w kasach prowadzących działalność obniżyła się o 111,5 mln zł, tj. o 1,02 proc.” – referuje KNF.

Jak wynika z raportu, problemy kas skupiają się na ich głównej działalności – na kredytach. Światowa Rada Związków Kredytowych, której członkiem są kasy, rekomenduje utrzymywanie 70 proc. – 80 proc. aktywów w portfelu kredytowym. Tymczasem w SKOK: „Portfel kredytowy netto stanowił ok. 55,2 proc. wartości aktywów kas”. Zatem wciąż to główna działalność kas, ale jest ona na stanowczo zbyt niskim poziomie. Optymizmem też nie napawa struktura portfela: „Z analizy struktury przedmiotowej portfela kredytowego kas wynika, że na koniec września 2016 r. 90,9 proc. stanowiły kredyty konsumpcyjne, w tym głównie gotówkowe, 7,1 proc. kredyty na nieruchomości 1,3 proc. kredyty w rachunku bieżącym, a 0,6 proc. kredyty operacyjne i inwestycyjne”. To nie wszystko. Jak pokazują dane KNF, ciągle spada procentowy udział kredytów udzielanych przedsiębiorcom. Aż 99,3 proc. pożyczek udzielono osobom prywatnym. Tendencja spadkowa dotyczy też ilości udzielanych kredytów inwestycyjnych i na nieruchomości. Na koniec 2014 r. udział kredytów inwestycyjnych w SKOK-ach wynosił 0,5 proc. Dziś jest to udział aż pięciokrotnie mniejszy – 0,1 proc. W tym samym okresie udział kredytów na nieruchomości spadł równie drastycznie, z 17,5 proc. do zaledwie 7,1 proc. Co więcej, na samej działalności kredytowej kasy nie zarabiają najlepiej: „w kasach występuje istotna różnica pomiędzy kwotą pozyskanych depozytów a wartością portfela udzielonych pożyczek i kredytów, co wpływa na ich niską rentowność” – głosi raport KNF.

Nieco lepiej, choć w dalszym ciągu słabo, wygląda za to sprawa egzekwowania spłat pożyczek. Jak czytamy w raporcie KNF: „wartość kredytów przeterminowanych na koniec września 2016 r. wynosiła 2 052 mln zł (tj. 27,25 proc. portfela kredytowego brutto), z czego 1 108 mln zł (ponad 54 proc.) stanowiły kredyty, których okres przeterminowania wynosił powyżej 12 miesięcy”. Trzeba uczciwie przyznać, że tu akurat jest lepiej, niż było. Jeszcze dwa lata temu odsetek kredytów przeterminowanych wynosił dokładnie 30 proc. Również w tej części raportu jest wskazówka pozwalająca odczytać, które kasy są w dobrej sytuacji (bo i takie istnieją), a które utrzymują się na powierzchni wyłącznie dzięki kreatywnej księgowości: „Najlepsza jakość portfela należności na tle całego sektora SKOK jest w kasach o charakterze lokalnym, działających przy zakładach pracy (kredyty zagrożone nie przekraczają 1 proc. wartości całego portfela), gdzie występuje rzeczywista więź między członkami”.

Bankruci?

Ustawa o SKOK nakazuje kasom trzymanie 10 proc. ich funduszu oszczędnościowo-pożyczkowego jako rezerwę w formie gotówki. To granica bezpieczeństwa. Tu sytuacja nie jest najgorsza. „Na koniec września 2016 r. kasy prowadzące działalność utrzymywały aktywa płynne na poziomie 3 mld zł i środki te stanowiły 26,6 proc. łącznej wartości ich aktywów”. To trochę powinno uspokoić klientów SKOK. Niestety ten akapit raportu ma dalszy ciąg: „W trzech kwartałach 2016 r. zaobserwowano spadek środków płynnych, ich wartość zmniejszyła się o 156 mln zł, tj. o 4,9 proc. Dla porównania, w całym roku 2015 środki płynne wzrosły o 152 mln zł, tj. o 5 proc.”. Płynność w dalszym ciągu jest jednak zachowana. Czy jednak na pewno? „Współczynnik wypłacalności sektora SKOK na koniec września 2016 r. prezentowany był w wysokości 3,55 proc., a po uwzględnieniu wyników nadzoru analitycznego i inspekcyjnego jego wartość powinna kształtować się na poziomie (-) 0,67 proc”. To zdanie z raportu jest chyba najbardziej przerażające. W teorii oznacza to, że cały sektor – jeżeli by go potraktować łącznie – jest bankrutem!

I znów sytuacja jest coraz gorsza. Straty kas wzrosły prawie dwukrotnie w stosunku do ubiegłego roku. I to pomimo podjęcia wielu działań pomocowych i naprawczych. „Na koniec września 2016 r. łączne środki przeznaczone przez Kasę Krajową na wsparcie kas wynosiły 513 mln zł, przy czym środki pomocowe (w łącznej kwocie 376,4 mln zł) otrzymało 26 z 41 działających kas”. Ta pomoc zadziała tylko częściowo. Jak czytamy w raporcie: „Na koniec września 2016 r. 11 kas, które otrzymały pomoc z Kasy Krajowej w łącznej wysokości 199 mln zł, wykazywało zyski z działalności. Sytuacja pozostałych 15 kas, które otrzymały pomoc w wysokości 177 mln zł, nie uległa zmianie, nadal wykazywały straty”. Nie pomogło nawet sprzedanie dużej części portfela przeterminowanych wierzytelności. „41 kas prowadzących działalność na koniec września 2016 r. wykazało łącznie straty netto w wysokości 65,2 mln zł, natomiast na 30 września 2015 r. kasy te wykazały straty netto w wysokości 37,7 mln zł” – czytamy w raporcie KNF. I jeszcze jedno. Tych strat kasy nie mają jak pokryć! „Fundusze własne, które wedle kas mogą być przeznaczone na pokrycie strat (fundusz zasobowy oraz udziałowy z wyłączeniem zaangażowania Kasy Krajowej) stanowią jedynie 34 proc. wartości łącznych niepokrytych strat w sektorze kas” – stwierdza raport KNF. Ujmując to w złotówkach, niedobór wynosi ponad pół miliarda złotych. Konkretnie – 551 mln zł.

A zapłacisz właśnie TY!

świetle przedstawionych przez KNF danych upadłość kolejnych SKOK-ów jest właściwie przesądzona. I choć komisja nie podaje konkretnych nazw, to nie trzeba czytać między wierszami, by domyślić się, że najbardziej zagrożone są duże kasy. Co to znaczy dla klientów? Osób często niezamożnych, które trzymają na swoich kontach oszczędności życia? Dotychczas wydawało się, że – mimo wszystko – są bezpieczne. Depozyty w SKOK są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny na takich samych zasadach, co pieniądze złożone na kontach w bankach komercyjnych czy spółdzielczych. Inaczej mówiąc, jeżeli ktoś trzymał do równowartości 100 tys. euro, to cała kwota zostaje mu zwrócona. Jeżeli powyżej, to dostaje z powrotem równowartość 100 tys., a reszta faktycznie przepada. Biorąc pod uwagę, jak niewielki procent klientów kas ma aż tyle pieniędzy, to można by uznać, że problemu właściwie nie ma. Ale to właśnie się zmieniło.

W 2014 r., upadł wydrenowany przez gangsterów powiązanych z dawnymi wojskowymi służbami specjalnymi SKOK Wołomin. Ostatni rok swojej działalności zamknął stratą wynoszącą 2,26 mld zł. Teraz zarządzający majątkiem syndyk wysyła klientom tej kasy wezwania do zapłaty. To oni mają pokryć tę olbrzymią dziurę pieniędzy! I to w ciągu siedmiu dni od otrzymania wezwania.

Niestety działania syndyka są w pełni zgodne z prawem. Klienci SKOK-ów różnią się bowiem od klientów banku jedną podstawową rzeczą. SKOK-i to formalnie spółdzielnie, a klienci są ich udziałowcami. Upraszczając – współwłaścicielami, czyli ponoszą odpowiedzialność za „swoją firmę”. I za jej straty. I upadłość kasy nie ma tu znaczenia. Kasa w upadłości jest wciąż kasą, a jej udziałowcy są wciąż udziałowcami.

Według danych z raportu KNF ta sytuacja może teraz być regułą, bo „w większości kas w statutach został wprowadzony zapis zobowiązujący członków kas do pokrywania strat do wysokości dwukrotności wpłaconych udziałów”.

Najnowsze